KONSTRUKTOR

Myśl uwolniona od materii czy ciężka machina rzeczywistości? Co tak naprawdę jest ważne, kiedy możemy wzlecieć ponad świat, a nasz umysł szybuje ponad czasem i przestrzenią? Jestem teraz, a jednocześnie kiedyś. Przeszłość i teraźniejszość daje mi wyobrażenie tego, co może nastąpić. Czy przyszłość będzie wypadkową zdarzeń, czy może nas zaskoczy?
Próbuję w swoim umyśle z kawałków rozmytej przeszłości i niepewnej teraźniejszości skonstruować obraz tego, co się może przydarzyć. Spojrzenie wstecz jest pełnie dopowiedzeń z teraz, staram się od tego uciekać. Im głębiej sięgam pamięcią wstecz, tym bardziej detale blakną i giną w zakamarkach kiedyś. Cyzelowanie machiny jest jak powtarzanie mantry, jak próba zaklinania rzeczywistości. Wmawiam sobie wygodną prawdę, usprawiedliwiając się co chwila, że inni też tak mają. Chcę wyrwać myśl – niech poleci i zobaczy rzeczywistość taką, jaka jest. Czy świat w ogóle może być obiektywny?
Platon mówił o jaskini i cieniach. W zależności od miejsca na widowni, cień wygląda inaczej i ciągle się zmienia, pozostawiając niepewność. Prawdziwy świat za plecami jest niewidoczny. Tu śrubka, tu nakrętka, tu damy płaskownik, wywiercimy dwa otwory. Wymierzymy, rozrysujemy z wielką dbałością o detale, żeby zadziałało! Potem połączymy tak, by pasowało, niezbyt jednak ciasno, ale i nie za luźno. Oglądałem wielokrotnie mojego ojca przy pracy. Czy myślał w ten sposób? Był kowalem, złotą rączką. Siadywałem w warsztacie, gdzie miał swoje królestwo. Tam nikomu niepotrzebne przedmioty, zbierane całe życie „przydasię”, kawałki metalu, śruby, łożyska, ośki, oringi czy po prostu zardzewiałe druty zaczynały całkiem nowy żywot. Tak to pamiętam albo chcę pamiętać. Czy tak było?
Często przypominam tamte chwile, ale pamięć, jak i niepamięć, ma swoje prawa. Z tej pamięci-niepamięci wydostają się obrazy. Próbuję dotknąć tych wspomnień, odczuć, emocji. Widzę je jak przez sen, ciągle się rozpływają. Kiedy wydaje sie że to już, już… znikają. Czasem coś jednak zostaje i zaczyna powstawać wizja. Sam wtedy nie wiem, czy to przeszłość, teraźniejszość, czy może przyszłość? Konstruuję z tych strzępków myśli obraz. Czuję się wtedy nie jak artysta, a rzemieślnik, który z gotowych części ma złożyć całość. Jestem bardziej jak konstruktor łączący elementy pewnej układanki w nadziei, że znajdzie rozwiązanie. Że wymyślona przez niego maszyneria będzie działała. I nieważne, czy będzie to ciężka i pancerna maszyna, która w swoim wnętrzu ukryje i ochroni, czy może machina latająca, która uniesie jak najdalej, a nawet zmodyfikuje człowieka, dodając ponadludzkie możliwości, dzięki którym będziemy żyli wiecznie. Czym jest przemijanie, śmierć? Nawet nie próbuję znaleźć odpowiedzi, chciałbym jedynie zadać odpowiednie pytanie. Wierzę, że byłaby to połowa sukcesu, a przynajmniej początek drogi.
Upodabniam swe obrazy do wyblakłych, pożółkłych i zniszczonych fotografii. Barwa, struktura i faktura obrazów jest jak poddany procesom entropii mur starych budynków, zardzewiałe kawałki metalu bądź zbutwiałe drewno. Czas jest tu niedoścignionym estetą. Władcą materii i energii. Anonimowe postacie, niby znajome, a jednak z innego świata. Umysł chce nadać im sens w zastanej rzeczywistości. Wymyślam i rozdaję role jak w teatrze, mając nadzieję, że sztuka coś mi wyjaśni. Przenoszę się w nieistniejącą, bo funkcjonującą tylko na obrazach, wymyśloną rzeczywistość. Czasem są to światy, które dawno przeminęły, wypełnione postaciami ni to realnymi, ni to zjawami. Przechadzają się, dyskutują – albo prężą się, jakby pozowali do fotografii. Maluję stare konstrukcje, maszyny, wydarzenia oraz ludzi, którzy nie istnieją, a właściwie nigdy nie istnieli. Uśmiercam wszystkich w samym momencie narodzin. Wydać może się to okrutne, że życie nie może istnieć bez unicestwienia. Powstający obraz jest jednocześnie końcem i początkiem, narodzinami i śmiercią. Wymyślne konstrukcje machiny, wymierzone płaszczyzny, wycyzelowane detale tworzone z taką pieczołowitością zdają się być bezwartościowe w zderzeniu z rzeczywistością. Odbiorca, niejako stojąc z boku i obserwując obraz, może zobaczyć więcej. Ma pewien dystans; może jednak pojawić się niepokojąca myśl – świadomość, że sam jest jak figura z obrazu, wciągnięta w tryby machiny konstruktora.